Scrap Lift, czyli moja droga przez mękę...
Może nie dosłownie, ale - powiem krótko - lekko nie było. Unikam liftów w każdej postaci, bo nie jest to moja ulubiona forma twórczości. Jak wiecie, lift jest naśladownictwem konkretnej pracy - wymaga to nieco uwagi i nie można tak do końca zdać się na własne twórcze widzimisię...
W czwartek poczyniłam odpowiednie przygotowania i ruszyłam z kopyta, ale z każdą minutą mój zapał stygł i stygł. Czułam, że oryginał, czyli scrap Ivy -właścicielki sklepu Rapakivi z artykułami do scrapbookingu - przerósł mnie... Efekt końcowy mojej dwudniowej walki z liftem cudnej pracy Ivy wygląda tak:
Scrap Lift
Tu scrap w pełnej krasie, czyli wymiarach 30cmx30cm. Scrapa zrobiłam z tego, co miałam, a niestety -wielu rzeczy nie mam, więc czasami nożyczki musiały iść w ruch. Poniżej widok na mnóstwo szczegółów i szczególików, które rozmieściłam mniej więcej zgodnie z oryginałem.
Pierwsza wersja liftowanego scrapa
A tu zdjęcia wczorajszego scrapa, z którego nie byłam do końca zadowolona, więc nie został dokończony...A po przycięciu do innego rozmiaru, stał się stroną z albumu z podróży po Krymie. Praca w innej kolorystyce i z nieco innym układem dodatków.
Zapraszam Was do zmierzenia się z nowym wyzwaniem Art-Piaskownicy - nagroda czeka :)
Tyle na dziś. Miłego weekendu!
Pozdrawiam,
Anetta