niedziela, 21 lutego 2021

Frywolitkowe zmagania

 Frywolitkowe zmagania ...


Frywolitkowe zmagania to jak najbardziej właściwe wyrażenie na to, czego doświadczyłam w minionym tygodniu. Zaczęło się niewinnie, bo takie historie zawsze zaczynają się niewinnie... Postanowiłam podgonić nieco ubiegłoroczną Wiosnę, która miała ładny start, ale późniejsze wydarzenia - z wypadkiem na czele- skutecznie opóźniły supłanie tej serwetki. O tym, że zaginęła, to już  nawet nie wspominam, bo cudownie znalazła się podczas przeprowadzki. Fakt, że w tzw.międzyczasie zaczęłam robić drugą od początku, bo podejrzewałam, że pierwszą zgubiłam w galerii handlowej. Podobnie historia wyglądała z Wiosnę 2019. Coś mam pecha do chowania robotek w miejsca trudno dostępne. Też tak macie, że schowacie coś, a potem szukacie?



Frywolitkowe perypetie

Miałam już 8 okrążeń i postanowiłam  ostro podgonić tę serwetkę. Bez problemu machnęłam rządek 9. i 10. Zaczęłam 11. Sprawdziłam, czy dobrze mam ustawione pierwsze kółeczko, bo przeszłam w górę  z pomocą split chain i split ring. Ustawilam się dobrze, czyli pierwsze kółeczko na prawej stronie. A potem w dzień zrobiłam całe okrążenie. Dumna z siebie zabrałam się za 12. okrążenie i zonk. Własnym oczom nie wierzyłam, co zrobiłam.  Mimochodem i niepostrzeżenie odwróciłam robótkę i zrobiłam całe  okrążenie źle! Nożyczki poszły w ruch. Musiałam odciąć 11. okrążenie ... Fakt, że zrobiłam je na drugi dzień, ale byłam na siebie zła- za swoją nieuwagę... Ale to nie koniec problemów.  Frywolitkowe perypetie zwieńczał Toluś- piesek znajduszek, który rozgryzł moje ulubione czółenko z Clovera. A ostatnio na Allegro nie ma dużych czółenek tej japońskiej firmy. Serwetkę supłam Aidą nr 30 w kolorze ecru, bo kiedyś na wyprzedaży kupiłam 2 opakowania tych niteczek, czyli mam 8 motków po ponad 560 metrów. A zatem mogę zrobić jeszcze 4,5 km frywolitkowych serwetek ;) 



Ten wpis tworzę  na tablecie, co jest z lekka frustrujące, ale kolejny laptop mi padł w bardzo krótkim czasie i trochę mnie to zasmuciło, bo na razie nie mam w planach kupna laptopa...

Pozdrawiam,
Anetta


12 komentarzy:

  1. Coś wiem na temat odcinania całego rzędu, nie raz mi się to zdarzyło.Tak samo jak rozplątywanie kółeczek.Czółenka szkoda zwłaszcza clovera.Życzę pomyślnego supłania serwetek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś wiem ba temat zaginionych robótek:)
    Ale jak patrzę na Twoją serwetke to aż mi się płakać chce z zachwytu, jakie te koroneczki piękne a ja nie potrafię się ich nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anetko podziwiam wszystkich którzy poświęcaj swój czas na frywolitki. Koronka jest cudna ale strasznie pracowita. Twoja Wiosna będzie piękna jak ją skończysz. Trzymam kciuki żeby się znowu gdzieś nie zawieruszyła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie wyglądają serwetki frywolitkowe! Gratuluje talentu, bo dla mnie ogarnięcie tej techniki to ,,czarna magia"

    OdpowiedzUsuń
  5. Frywolitki są rewelacyjne!!!A z chowaniem prac,to ja coś wiem:))))Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto by pomyślał, że takie urocze frywolitki potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi.
    Będzie pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh dear, and that was quite a broad round to have to snip off! Sometimes tatting relaxes us, sometimes it creates ripples 😉 Glad you continued with this beauty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Frywolitkę podziwiam niezmiennie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Współczuję odcinania- wiem jak to boli, ale będzie pięknie. Niestety frywolitka to wymagająca dziedzina i chyba dlatego na razie nie chwytam za czółenka, bo głowa zajęta problemami nie jest najlepszym kompanem do supłania. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Anetta będzie kolejne cudeńko -podziwiam precyzji tych małych supełków

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie:)