• Home
  • O mnie
  • Kurs frywolitki

Jamiolowo blog

Krótka historia zimowych zwierzaków

Historia zimowych zwierzaków na drewnianych krążkach brzozowych jest bardzo krótka. Któregoś dnia, przeglądając różne duperele na Etsy, trafiłam na jakieś misie, liski, ptaszyny namalowane na drewienkach. Jakość malunków była bardzo różna, ale cena z lekka powalała, więc z ciekawości sprawdziłam cenę takich brzozowych krążków w stosownym rozmiarze na naszym rodzimym Allegro. Podkładki sprzedawane są na wagę i taki woreczek z ok. 23-25 sztukami kosztował niecałe 20 zł. Zamówiłam je z myślą, że może zrobię coś w stylu tego, co zobaczyłam na Etsy, z moimi chłopakami w pracowni. No niestety, moja sytuacja zawodowa zmieniła się w ciągu kilku minut, więc sama zrobiłam kilkanaście takich zawieszek. Najpierw narysowałam wzorki, czyli głównie miśki, a potem przystąpiłam do malowania ich farbami akrylowymi. Była to dla mnie świetna zabawa i prawdziwy relaks. Lubię malować drobne rzeczy, a malowanie tych czapeczek, kropeczek,  gwiazdeczek czy słodkich mordeczek, to była sama radość. Na odwrocie jest napis ZIMA 2022.

 



Pieski w filiżankach, czyli cudowna przemiana

Największym malunkowym "niewypałem" okazały się kotki w filiżankach, bo kiedy zaczęłam je malować, to jakimś dziwnym trafem z kotków wyszły pieski i jedna myszo-misia. To niepojęte zjawisko przemiany narysowanych ołówkiem kotków w pieski wytłumaczyłam sobie podświadomością- ha ha ha. W końcu mam dwa pieski, więc dlaczego miałabym malować kotki? Krążki mają dziurki i tak naprawdę są zawieszkami, choć równie dobrze mogłyby być magnesami na lodówkę...



I tyle na dziś.

Pozdrawiam,
Anetta(Jamiolowo)
Share
Tweet
Pin
11 comments
 Jak wspominałam w poprzednim wpisie, ten post miał być frywolitkowy. A jak frywolitkowy o tej porze roku, to i śnieżynkowy. Tradycyjnie od kilku lat w listopadzie i grudniu robię frywolitkowe śnieżynki na choinkę. Śnieżynek trochę przybywa, trochę ubywa... Więc ilość na choince jest zmienna :) W tym roku jest ich ponad 160 sztuk w różnych rozmiarach - od maleństw 2,5-3 centymetrowych do gigantów ponad 14 centymetrowych. Śnieżynki robię z różnych nici - w sensie grubości. Pierwsze były robione nićmi nr 10, więc są olbrzymie... Później były nici nr 20 i 30. Dużym sentymentem darzę właśnie te pierwsze frywolitkowe śnieżynki, które supłałam po 3-4 dni, bo nie umiałam szybciej. Nie są idealne, ale obowiązkowo muszą zdobić corocznie bożonarodzeniową choinkę w moim domu. 


Śnieżynki wg wzorów Robin Perfetti

W tym roku po raz kolejny sięgnęłam po wzory Robin Perfetti, które zakupiłam dwa lata temu na Etsy -  Four Dozen Tatted Snowflakes. Obecnie te wzory są wydane w postaci książkowej dostępnej na Amazonie. No cóż, jeśli chodzi o mnie to wolałam wersję PDF z Etsy, bo była dostępna od razu. Oczywiście chciałabym mieć też wersję książkową, ale nie kupię jej, bo przecież mam już PDF... Wzory są o różnym stopniu trudności - od bardzo łatwych, do nieco bardziej zaawansowanych, gdzie trzeba umieć supłać split rings, split chains, SCMR i inne techniczne sztuczki. Wielkość śnieżynek też jest zróżnicowana, choć większość raczej należy do średnich, czyli 5-7 centymetrowych. Tak jak pisałam w ubiegłym roku -wzorów jest 49, więc naprawdę dużo.



Nasza tegoroczna choinka

A tu już nasza choinka -konkretnie jodła -ubrana w te 163 frywolitkowe śnieżynki i srebrne bombki w różnych rozmiarach. Od kilku lat nasze choinki wyglądają podobnie, choć oczywiście różnią się rozmieszczeniem bombek i śnieżynek... I oczywiście wielkością drzewka, a raczej jego rozłożystością :D

I tyle na dziś :) Mimo iż mam ochotę na zrobienie jeszcze kilku frywolitkowych śnieżynek, to jednak większość czasu z czółenkami spędzam na podganianiu prac na tegoroczną Wiosną Renaty Niemczyk. Jestem już na przedostatnim okrążeniu, ale nie wiem, czy zdążę skończyć ją przed końcem roku, bo coś ostatnio chodzę spać z kurami... 

Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)



Share
Tweet
Pin
10 comments


Kartki świąteczne zrobiłam, choć przyznam się szczerze, że z pewnymi oporami i problemami... Dziwna historia, bo lubię robić kartki świąteczne. Zimowe papierki i świąteczne dodatki do nich wprowadzają mnie w atmosferę oczekiwania na Boże Narodzenie. Po listopadowych dniach -szarych, burych i nijakich -zazwyczaj robienie kartek dodaje mi nieco optymizmu. Jednak tym razem było inaczej... Wpadłam w lekką frustrację...


Kolekcja Holidays in snow

Dużo wcześniej, bo gdzieś na początku października zamówiłam papiery do scrapbookingu i potrzebne dodatki. Co roku kupuję inną kolekcję. Tym razem wybrałam Holidays in snow od Craft O'clock. Spodobała mi się kolorystyka i motywy na papierkach. Do koszyka dorzuciłam zestaw dodatków do wycinania i zestaw etykiet. Pomyślałam, że będzie okey. 
No niestety, chyba przeceniłam moją kreatywność, bo siedziałam i patrzyłam jak szpak w kość na te dodatki...Rozumiem, że ktoś lubi kwieciste kartki z niebieskimi i białymi różami (?), ale może niekoniecznie na Boże Narodzenie... Rozumiem i jak najbardziej akceptuję gwiazdy betlejemskie, ale te kwiaty (chyba róże) nieco podcięły skrzydła mojej kreatywności.
Jestem tradycjonalistką w świątecznych motywach, dekoracjach i potrawach... Lubię choinki, gałązki świerkowe, śnieżynki, bombki, prezenty, pierniki, czerwone jabłuszka, uszka, barszczyk i sto innych rzeczy, które większości ludzi kojarzą się z Bożym Narodzeniem. I chyba nie jest to jakość szczególnie dziwne. 


W końcu zdecydowałam się na dorzucenie do karteczek dodatków z ubiegłorocznej kolekcji  Natural Christmas od Lemoncraft i dopiero wtedy inwencja twórcza wróciła. Karteczek jest dużo, bo 30 -wszystkie do pracy, ale właściwie każda jest inna. W tym roku postawiłam na prostotę i myślę, że wyszło całkiem nieźle.




 I tyle na dziś karteczkowych perypetii. Niebawem frywolitkowe śnieżynki - tym razem bez żadnych perypetii, ale za to z miłą niespodzianką.


Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)
Share
Tweet
Pin
11 comments
Lubię robić czekoladowniki  na różne okazje -wspominałam już kiedyś o tym. Czekoladownik jest formą pośrednią między kartką a pudełkiem z konkretnym prezentem... Tu zamiast konkretu mamy tylko czekoladkę. Czekoladownik to taki drobny, ale miły wyraz naszej pamięci.
 
Ten czekoladownik powstał dla mojej nowej "padrużki" z Ukrainy. Kilka dni spędziłyśmy razem w szpitalu. Nagadałyśmy się za wszystkie czasy - rozprawiając na tematy ważne i mało ważne, osobiste i ogólne, smutne i radosne... 


Urodzinowy czekoladownik dla Walentyny

W połowie listopada moja nowa koleżanka miała urodziny i obchodziłaby je w samotności, więc zrobiłam dla niej ten czekoladownik i zaprosiłam na kawkę i ciastko do kawiarni. Wiem, że są to drobne gesty, które mogą wydawać się błahe i niewarte uwagi, ale pamiętam swój pobyt na Łotwie, gdzie pracowałam jako nauczycielka języka polskiego i akurat zostałam sama na święta. Tak wyszło... Nie wyobrażacie sobie, w jak ogromne zdumienie wpadłam, gdy w wigilię późnym popołudniem nagle ktoś zadzwonił do drzwi wynajmowanego mieszkania. Za drzwiami stał niespodziewany gość z pobliskiego kościoła polskiego z zaproszeniem na kolację i pasterkę... Byłam bardzo wzruszona, bo tak naprawdę niewiele osób wiedziało, że nie wracam do Polski na święta. A już na pewno nie były to osoby związane z tym kościołem... 

 

Złote sny 

Czekoladownik zrobiłam z kolekcji Złote sny od Paper Heaven (dawniej Galeria Papieru). Przyznam, że obiecałam sobie nie pisać o papierkach, z których robię swoje prace, bo od tego są osoby z DT, które otrzymują te papiery za darmo i powinny promować markę, z którą współpracują. Obecnie nie współpracuję z nikim, ale tę kolekcję muszę obiektywnie pochwalić. Piękne kolory, ładne wzornictwo i właściwie nieograniczone możliwości wykorzystania na wszelkie okazje - duże i małe. Kolejną zaletą  kolekcji jest to, że można z niej stworzyć prace eleganckie i minimalistyczne, ale też w stylu shabby chic i rustykalnym. U mnie widać elementy rustykalne z pewną dozą elegancji ;) Pisząc o elegancji, mam na myśli te perełki na kwiatkach :D
A tak serio,  są to papiery, z których aż chce się tworzyć, bo wszystkie elementy zgrywają się z sobą, ponieważ są spójne tematycznie i kolorystycznie. Dosyć tych pochwał...



Mam nadzieję, że sprawiłam choć malutką radość mojej ukraińskiej koleżance. Tym bardziej, że nie było wiadomo, czy jej mama zdoła do niej zadzwonić, bo po ostatnich bombardowaniach w okolicy nie mieli kilka dni prądu i telefony padły. 

Jutro już grudzień, więc startuję z zimowymi pomysłami :) Będzie wysyp frywolitkowych śnieżynek, świątecznych karteczek,  malowanych miśków i kotków, które zmieniły się -nie wiadomo jak- w pieski... i wiele innych  rzeczy... Zapraszam:)

I tyle na dziś.

Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)


Share
Tweet
Pin
6 comments
 W minionym tygodniu pokazywałam sąsiadce, jak zrobić szydełkową chustę mech. Każdy, kto zna podstawy szydełkowania, wie, że jest to najprostsza chusta na świecie, ponieważ składa się z trzech elementów, które trzeba opanować - magicznego kółeczka ( opcjonalnie oczka łańcuszka), półsłupków i oczek łańcuszka. I koniec. Tyle wystarczy, by zrobić cudną, choć nieco nudną chustę. Do czego zmierzam? Właśnie ta krótka lekcja szydełkowania, którą dałam sąsiadce, uświadomiła mi, że szydełkowanie jest zdecydowanie trudniejsze niż frywolitka... Brzmi  absurdalnie? Chyba nie do końca... Wyjaśniam, w czym rzecz ;)



Szydełkowanie -proste czy trudne?


 Aby zrobić serwetę lub chustę typu Nessie szydełkiem, nasz poziom umiejętności musi zdecydowanie wzrosnąć w porównaniu do chusty typu mech. Trzeba znać półsłupki, słupki nawijane -raz, dwa razy i inne wielokrotnie nawijane, trzeba umieć zrobić oczko ścisłe,  oczka łańcuszka. Czasami przytrafią się jakieś pęczki, czasami pikotki, jak we frywolitce. Na jeszcze wyższym poziomie zaawansowania pojawiają się reliefy - od przodu, od tyłu... Dużo tego, nie?  Dla laika brzmi, jak czarna magia. A jednak wiele osób siedzi w skupieniu z szydełkiem w dłoni i zapamiętale dziubie serwety, bieżniki, chusty i inne cudeńka. Robią to automatycznie, bo kiedyś nauczyły się podstaw szydełkowania od babci, mamy lub w szkole.
Dla mnie szydełkowanie bardzo długo było czymś niepojętym, ponieważ nigdy nie wiedziałam, co mi wyjdzie z tego mojego machania szydełkiem...Kiedy chciałam zrobić lalce berecik, zawsze wychodziło jakieś falbaniaste dziwo, które -jak sobie wmawiałam- było wdziankiem. Kiedy spróbowałam zrobić spódniczkę z falbanką, wyszła czapka beretopodobna... Fakt, miałam wtedy z 9-10 lat, ale kiedy w szkole mieliśmy wykończyć brzeg płóciennej chustki do nosa jakimś szydełkowym wzorkiem, moja potencjalna miłość do szydełka zgasła na bardzo długie lata. A tak w ogóle pamiętacie lekcje ZPT -tzw. zajęcia praktyczno-techniczne w szkole? O chusteczkach do nosa wielkokrotnego użytku to już nawet nie wspominam....



 Frywolitka dla wtajemniczonych?

Po co to napisałam? Ano po to, by uświadomić osobom, które boją się frywolitki, bo gdzieś, kiedyś usłyszały, że to takie trudne - dostępne tylko dla "wtajemniczonych", że takie przeświadczenie nie do końca jest prawdą... 
Frywolitka to supełek, składający się z dwóch części. Z supełka tworzy się kółka i łuki. Ostatnim elementem, bez którego nie powstanie żaden frywolitkowy wytwór, są pikotki, które mają dwie funkcje- albo są łącznikiem albo dekoracją. 

I tyle.
Supełek+supełek+supełek + wiele supełków= kółko 
Supełek+supełek+supełek + wiele supełków= łuk
łuk + kółko +gdzieniegdzie pikotki= frywolitka

Frywolitka na pewno nie jest zarezerwowana dla wtajemniczonych. Jest po prostu dla cierpliwych... Bo te setki, tysiące, a może i miliony drobnych supełków na serwetach wymagają ogromnej cierpliwości.


I żeby sytuacja była całkowicie jasna, moja fascynacja frywolitką narodziła się w cierpieniu, bólu i łzach, które dosłownie wylewałam przy kuchennym stole w pewną listopadową niedzielę wiele lat temu... Siedziałam nad stosem pociętych niedoszłych frywolitkowych kółeczek, których nie mogłam zaciągnąć w pełne kółeczko i nie potrafiłam zrozumieć, co robię źle, że nie wychodzi tak, jak powinno. Dopiero uwaga męża naprowadziła mnie na trop, że kluczowe we frywolitce jest naprężenie nici...Ale tę historię już kiedyś opisywałam, więc nie będę się powtarzać.

Za to będę was zachęcać do frywolitki, bo może ktoś  kiedyś  dojrzeje do niej i przekona się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują ;) Podstawy frywolitki znajdziecie w kursie  w zakładce na górze bloga - zapraszam :)


Na zdjęciach pozuje chusta wg wzoru Nessie z motkiem kokonkowej włóczki i szydełkiem clover oraz śnieżynka Ada  i fragment frywolitkowej serwetki z czółenkami clover i motkiem kultowych nici Aida, których zapas starczy mi na jeszcze bardzo dużo serwet...

Zobaczcie ile różnic i ile podobieństw jest między szydełkowaniem i frywolitką. Z podobieństw to przede wszystkim zauważam - tu nitkę i tam nitkę, tu clovera- i tam clovera :)

I tyle na dzisiaj.

Pozdrawiam,
Anetta(Jamiolowo)












Share
Tweet
Pin
11 comments
  Nie było mnie kilka dni, ale już jestem z powrotem. Wiedziałam, że muszę "zaliczyć" szpital, ale nie przypuszczałam, że stanie się to tak nagle i na tak długo. Duchowo byłam przygotowana na 3 dni -badania i do domu - standardowa procedura. Niestety siedziałam 8 dni. Fakt, wyszłam z diagnozą i wynikami. Od piątku składam się do kupy. Właściwie to dzisiaj już jest lepiej - w sensie duchowym... Dość prywaty - wracam do prezentacji jesiennych "urobków", które powstały w październiku.

Szydełkowa Panna Lisiczka

Najpierw pokażę Pannę Lisiczkę, która przez jakiś czas zalegała w szufladzie jako ufok. Kiedy skończyłam ufokową chustę w brązach, wzięłam się za kolejną rzecz z szuflady. Padło na lisiczkę. Zrobienie łapek jakoś okrutnie mnie zmęczyło, za to robienie głowy i czapki to sama przyjemność. Oczywiście najbardziej przyjemne jest szycie sukieneczki i dopieszczanie detali typu naszywka na czapce. Wzór zakupiłam na Etsy - dostępne są różne zwierzaczki -myszki, króliki, liski...Ale tak naprawdę wystarczy mieć jeden i tylko nieco modyfikować uszka i ewentualne ogonki. Wcześniej pokazywałam inne zwierzaczki w tym stylu, m.in. w poście o szydełkowych Beeciach.




Stroik z wiewiórą

 Kolejną pracą ze zwierzakiem w tle jest  szybki jesienny stroik  z tego, co wygrzebałam w pudle z przydasiami na wianki i stroiki. Zapewne większość z was ma takie pudła z klamotami, które nie wiadomo, kiedy i do czego zostaną wykorzystane. W ubiegłym roku musiałam - po prostu musiałam- kupić tę cudowną wiewiórkę. Pomysł na nią  miałam zupełnie inny... Miała być częścią wianka, ale okazała się dość ciężka, więc jest głównym elementem stroika. Podstawa stroika to kawałek jodły kaukaskiej, którą musiałam nieco spiłować dołem, bo się do domu nie mieściła :)




Wierni pomocnicy

A na koniec moi wierni pomocnicy, którzy - kiedy coś robię w swojej pracowni -zgodnie zalegają na fotelu. Pusina -ta ciemniejsza - to moja najwierniejsza przyjaciółka. Zna wszystkie moje tajemnice i zawsze była i jest wsparciem, kiedy świat wali mi się na łeb. Patrzy na mnie tymi swoimi ciemnobrązowymi oczami, jakby chciała powiedzieć " Pańcia, nie martw się  - to także przeminie..." Toluś to najukochańszy "znajduś", którego poprzedni właściciele pozbyli się, gdy zaczęła się pandemia... Właściwie do dzisiaj nie wiem, dlaczego go nie chcieli, bo to mądra i czuła psina. Razem jesteśmy bardzo kreatywnym zespołem - ja robię, one słodko śpią :)


Oh...mam tyle pomysłów, że nie wiem, czy blog wytrzyma je wszystkie :D Ale o tym w najbliższym czasie...

I tyle na dziś.

Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)
Share
Tweet
Pin
14 comments
 Jeszcze raz dynie...Tym razem na czekoladowniku i bullet journalu. Tak jak napisała Alina w komentarzu - dynie wróciły do łask i bardzo dobrze. Myślę, że do tego powrotu dyń trochę przyczyniło się Halloween, bo bez dyń tego "święta" raczej by nie było. Do mnie idea haloween nie przemawia, ale nie przeszkadza mi, jeśli ktoś lubi się bawić w taki sposób... Wracam do tytułu posta -dynie są motywem przewodnim w moim bullet journalu. Podsumowanie będzie dotyczyć naszego  Link Party, a czekoladownik z dyńkami trafi do jednej z uczestniczek jesiennej zabawy. Ale po kolei...



Bullet journal i planowanie

Dynie lubię nie tylko za walory smakowe, ale również za piękne kolory. Może dlatego Hokkaido szczególnie przypadła mi do gustu, bo jest intensywnie pomarańczowa. Dynie wybrałam na motyw przewodni października w bullet journalu. We  wrześniu były muchomory, teraz dynie...Wrzesień miałam pięknie rozplanowany tygodniami. W październiku chciałam spróbować czegoś innego, więc wybrałam planowanie miesięczne od razu -w jednym kawałku. No niestety, nie sprawdziło się to u mnie zupełnie. Totalna porażka. Oczywiście, można z góry zaplanować cały miesiąc, ale prawda jest taka, że zmieniające się życiowe okoliczności bezustannie weryfikują nasze choćby najbardziej ambitne plany. Niby widziałam cały miesiąc w jednej tabeli i niby wszystko było jasne, ale prawda jest taka, że jeśli jedna rzecz wypadła, to sypało się wszystko. Dobrze, że kupiłam sobie wymazywalny długopis, bo inaczej październik w moim bullet journalu były cały zakreślony na czarno - jak listy z więzienia po ocenzurowaniu ;) W listopadzie nie popełnię tego błędu i grzecznie wrócę do tygodniowych rozkładówek.


Podsumowanie Jesiennego Link Party

W jesiennej zabawie wzięło udział 20 osób, które zaprezentowały swoje prace. Dziękuję wszystkim za udział. Dziękuję również tym wszystkim, którzy komentowali innych prace, bo m.in. taka jest idea Link Party, aby odwiedzać się nawzajem i komentować.
 
Cieszę się, że w waszych komentarzach pojawiły się rady dotyczące blogowania. Zgadzam się z nimi w 100%.
Jak napisała Ania Iwańska z bloga Ręczne robótki Anny , do dziś korzysta z rady pewnej blogerki -Odwiedzaj innych to i inni będą Cię odwiedzać. To bardzo dobra rada i ciągle aktualna.
Splocik z bloga Splecione nitki i słowa natomiast poleca metodę dodawania nowych blogów do listy obserwowanych. Słowa Splocika uświadomiły mi, że od jakichś 3-4 lat tkwię wśród tych samych blogów, bo ostatnio niewiele bywałam na blogach spoza swojej listy blogów obserwowanych. Muszę to zmienić :)


Wiele z was zastanawiało się, czy czasami życie blogowe nie przeniosło się na FB lub instagram. Pewno tak, ale myślę, że jeśli ktoś szuka konkretnych treści, to raczej znajdzie je na blogach niż na FB.

Ciekawe jest to, że często odwiedzamy inne blogi, ale nie zawsze komentujemy... No cóż, staram się min. 2 razy w tygodniu odwiedzić wszystkie blogi, które obserwuję i zostawić tam słówko w komentarzu. Nie ukrywam -nie piszę długich komentarzy. Czytam tekst, oglądam zdjęcia. Chwalę pracę, pomysł, zdjęcie lub wykonanie...Na koniec pozdrawiam. Ktoś może powiedzieć, co to za komentarz...No cóż, lepszy taki niż żaden. Prawda?

Wiem z własnego doświadczenia, że blogowanie bez odzewu jest bardzo zniechęcające, więc może jednak postarajmy się publikować i komentować nieco częściej ;) A w ten sposób ożywimy blogosferę. 



Czekoladownik wędruje do Urszuli 97 z bloga Niesforne druty Urszulo, proszę o adres, na który mam wysłać czekoladownik. Kontakt albo przez formularz kontaktowy bloggera albo przez FB - wiadomość do funpage'a jamiolowo. 


Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)




Share
Tweet
Pin
19 comments
 Dynie odkryłam na nowo kilka lat temu. Pamiętam z dzieciństwa dynię w słoikach w jakiejś zalewie słodko-kwaśnej, której nie lubiłam. Zresztą nie lubię rzeczy słodko-kwaśnych do dziś... Ta dynia z dawnych lat zapewne była smaczna, ale nie przekonywała mnie zupełnie. Kilka lat temu w Tesco odkryłam dynię Hokkaido. Kupiłam ją bardziej w celach ozdobnych niż konsumpcyjnych, ale przypadkiem trafiłam na przepis z frytkami z tej właśnie dyni. Zaciekawiona zrobiłam. Wyszło smacznie. Plusem odmiany Hokkaido jest to, że potrawy przyrządza się ze skórą, czyli mówiąc krótko dyni nie trzeba obierać. Wystarczy ją rozkroić. Wyczyścić wnętrze i pokroić w odpowiednie kawałki -w zależności od tego, co zamierzamy z dyni zrobić. Drugim przepisem, który bardzo przypadł mi do gustu  była zupa krem z dyni z mleczkiem kokosowym i wanilią. Uwielbiam ją. Przepis jest prosty i szybki. Całe gotowanie gara zupy nie zajmuje więcej niż 20 minut łącznie z blendowaniem dyni.
Potem odkrywałam inne dynie -piżmowe, makaronowe i nie wiadomo jakie. Jednak dla mnie ulubioną dynią jest Hokkaido. Inspiruje mnie  nie tylko w podróżach kulinarnych, ale i artystyczno-kreatywnych rękodzielniczych produkcjach :)


Dynie i szydełkowe podkładki

W tym roku wybraliśmy się z synem na plantację dyni w okolicach Gniezna. Fajnie popatrzeć na dynie -wielkie, małe, kolorowe i tradycyjnie pomarańczowe. Tak zainspirowana tymi wspaniałymi dyniami, postanowiłam zrobić podkładki pod kubki na szydełku. Poszukałam w pudle z kordonkami niteczek w stosownych kolorkach i zrobiłam je. Podkładki tym razem utrwaliłam krochmalem w sprayu, ale niestety okazał się byle jaki i podkładki są dość wiotkie -tak należy nazwać ich stan sztywności, a raczej brak sztywności... Muszę rozrobić trochę wikolu i zastosować starą metodę utrwalania podkładek. Ten piękny wzór mandali pochodzi z bloga QS Crochet, który powoli odchodzi w niebyt. A szkoda...




Dynia z gipsu

Dynia w tle podkładek to wyrób własny z gipsu. O produkcji takich dyń pisałam w poście Jesienne inspiracje. Przepis jest prosty, a zabawa fajna. Można pomysł wykorzystać do pracy z dziećmi i dorosłymi. Fakt, że trzeba poczekać aż dynie wyschną dokładnie, żeby móc je malować, ale za to macie ozdobę na lata.


I na razie tyle w dyniowych tematach. Zachęcam do udziału w Jesiennym Link Party- żaba jeszcze działa przez 4 dni :) Potem podsumuję naszą wspólną zabawę.

Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)

Share
Tweet
Pin
9 comments
 W piątek zakupiłam niezbędne materiały do wykonania dyniowego wianka. Zainspirowałam się zdjęciem z Pinteresta, ale osobiście nie potrzebuję wielkiego wieńca na drzwi rodem z amerykańskich filmów. Moje potrzeby zdobnicze -tak to nazwijmy- zaspakajają  rzeczy mniejszych gabarytów, stąd wianek, a może nawet wianeczek, a nie wieniec na drzwi...



Materiały potrzebne do wykonania wianka

Materiałów potrzebnych do wykonania wianka jest stosunkowo niewiele:

- baza wianka (może to być styropianowy krążek, okrąg uwity z papieru lub tak, jak u mnie -wianek
 brzozowy),
-paczka mchu 50g - chrobotek jasnozielony,
-jedna dynia ( u mnie z plastiku, żeby wianek był dość lekki),
-kawałek sznurka,
-kawałek rafii na kokardę,
-pistolet do kleju na gorąco + klej na gorąco 1 pałeczka.

Koszt zakupionych materiałów to ok. 15 zł. Najdroższy był mech -paczka 11zł.



Tutorial, jak zrobić dyniowy wianek

Wykonanie wianka zajmie ok. 15 minut, więc projekt jest dość tani i przede wszystkim szybki.

1.Na bazie wianka przyklejamy mech klejem na gorąco. Mała uwaga mech jest barwiony, więc brudzi nieco ręce, więc jeśli ktoś obawia się o zafarbowane dłonie, lepiej założyć rękawiczki. Oczywiście uważamy podczas klejenia, żeby się nie poparzyć klejem. 



2. Uzupełniamy braki mchu, jeśli zauważymy jakieś prześwity na bazie wianka.
3. Robimy przymiarkę kompozycyjną, gdzie umieścimy dynię. Następnie robimy kokardę z rafii.

4. Przyklejamy kokardę i dynię we właściwym miejscu.


5.Zakładamy na wianek sznurek do zawieszenia na drzwiach.

I koniec- ozdoba gotowa.

Brzozowa porada, czyli kiedy zbierać gałęzie na brzozowe wianki

Kolejna mała rada - w styczniu lub lutym  warto wybrać się na spacer w okolice, gdzie rosną brzozy i nazbierać długich gałęzi brzozowych, które leżą pod drzewami. Gałęzie zebrane o tym czasie są bardzo giętkie i można z nich bez problemu formować różne kształty.  Kiedy nazbieram tych gałęzi, robię kilka brzozowych krążków, które potem w ciągu roku służą mi jako bazy do wianków. Te brzozowe krążki zabezpieczam lakierem w sprayu, który wydobywa z nich naturalny kolor i oczywiście zabezpiecza przed wilgocią.
Brzozowe gałęzie zebrane w późniejszym terminie niestety kruszą się i łamią, dlatego trudno z nich potem cokolwiek uformować.

I tyle na dziś.

Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)



Share
Tweet
Pin
10 comments
 Staram się kończyć to, co zaczynam. Jednak ten rok jakoś wybitnie nie sprzyjał moim niteczkowym robótkom. Właściwie, jak patrzę na te moje niedokończone robótkowe sprawy, to dostrzegam pewną cykliczność w produkowaniu nowych rzeczy i niekończeniu zaczętych wcześniej robótek. Wychodzi na to, że raz na kwartał produkuję prawie ufo-ka.  Ale po kolei...


Powyżej zdjęcie z początkiem szydełkowych podkładek w takich nieco jesiennych kolorkach. I właściwie, to nie ufok, bo podkładki doczekały się szczęśliwego końca. Jednak muszą jeszcze poczekać na utrwalenie wikolem, więc pokażę je za kilka dni... Wtedy napiszę więcej o wzorze, który wykorzystywałam już wcześniej.

Frywolitkowa Wiosna 2022

W styczniu i lutym kończyłam na przyspieszonych obrotach ubiegłoroczną frywolitkową Wiosnę, gdy jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o starcie tegorocznej Wiosny już w lutym... Wystartowałam i początek był dobry, ale rząd 11. wykończył mnie nerwowo. Strasznie nie lubię tego właśnie motywu, mimo iż jest bardzo dekoracyjny i powoduje szybki przyrost serwetki na wysokość albo długość (?). Rozumiecie, o co chodzi...


Szydełkowa chusta

Potem trochę znudzona tym 11. rzędem wzięłam się za kokonkową chustę w beżach i brązach o nazwie kojarzącej się  z kawą latte, ale niestety nie pamiętam jej.
Była późna wiosna, więc pomyślałam, że do jesieni zrobię tę chustę bez problemu. I wszystko szło dobrze. Zrobiłam jakieś 70 % chusty mchem i sprułam ją, bo wydawała mi się podejrzanie luźna. Zaczęłam jeszcze raz mchem i wtedy zobaczyłam chustę Nessie. No cóż, to była miłość od pierwszego wejrzenia... Sprułam ten kolejny mech, aby zacząć  Nessie. Robię ją. Jestem na 21. okrążeniu i mam nadzieję, że kiedyś ją skończę...


Ażurowy sweterek

Potem po tych mchowo-szydełkowych niepowodzeniach pomyślałam, że wezmę się za druty. Fakt, że w maju i w czerwcu  zrobiłam dwa sweterki  w całości, ale utknęłam przy trzecim. Bardzo podoba mi się ten wzór, ale kolor już niekoniecznie i pewno dlatego utknęłam na przedzie swetra gdzieś na przełomie lipca i sierpnia...


Lisek amigurumi na szydełku

Ostatni niteczkowy niewypał to lisek na szydełku. Już wcześniej robiłam te malutkie amigurumi i lubię je robić, ale tym razem kupiłam nową nitkę, której wcześniej nie miałam i jakoś wydaje mi się zbyt miękka. Jest nadzieja, że jak zrobię głowę, to skończę stwora. Ale na razie tkwię przy łapkach na 5-6 oczek i końca ich nie widać...


Może, jak napisałam to wszystko, to nieco bardziej się zmobilizuję do działania i do końca roku pokończę te niedokończone sprawy ;)

I tyle na dziś.

Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)

Share
Tweet
Pin
12 comments
Dzisiaj przybywam z takim wpisem trochę ogródkowym. Wiem, że to prawie nowość w moich wpisach, ale wcześniej dysponowałam tylko malutkim balkonem, z którego rzadko zdawałam relację. Od dwóch lat jestem szczęśliwą posiadaczką niewielkiego ogródeczka przydomowego, tarasu i dużego balkonu, więc i roślin mam więcej i pomysłów na  różne aranżacje roślinne. A że ogrodnictwo to jedna z moich wielkich pasji, która towarzyszy mi od szkoły średniej, więc z tym większą radością oddaję się uprawianiu mojego ogródka. Mały, bo mały, ale mój...

 


Jesienne aranżacje tarasowe

Kilka dni temu porobiłam sobie jesienne kompozycje w donicach na tarasie. Prawda jest taka, że większość pelargonii, róż i hortensji, które mam w ogródku, na tarasie i balkonie jest jeszcze w pełnym rozkwicie, ale tak jakoś chciało mi się choć małej zmiany, że będąc na targu, kupiłam kilka wrzosów, dwie kapusty ozdobne i roślinę, którą nazywam oplątwą, a tak naprawdę jest to mulenbekia (pisownia spolszczona). W doniczce wraz z tą moją oplątwą był też mały, ale piękny srebrzysty kalocefalus. Z roślin ułożyłam sobie jesienne kompozycje, które cieszą oko. Dorzuciłam małe sztuczne dynie i jest dobrze.
Plusem tych aranżacji jest to, że rośliny, które razem posadziłam, mają podobne wymagania -wolą stanowiska słoneczne, gleby raczej mało żyzne i umiarkowane podlewanie, więc powinno być im  dobrze w jednej donicy.
 



Zimowanie roślin

 Dużą zaletą tych kompozycji jest ich trwałość, ponieważ wrzosy przezimują na dworze, oplątwę, czyli mulenbekię, i srebrzystego kalocefalusa schowam do garażu i na wiosnę wykorzystam w kompozycjach wiosennych i letnich. Staram się zimować rośliny, które można przezimować w warunkach piwnicznych czy garażowych. W tym roku zamierzam przechować (jak co roku) pelargonie, nowością w zimowaniu będzie próba utrzymania mini surfinii Million bells, widocznej na ostatnim zdjęciu. Spróbuję, bo uwielbiam te maleńkie surfinki i jesienią żal mi ich wyrzucać. A może ktoś z Was ma doświadczenie w zimowaniu surfinii? Udało się, czy nie?


Może ktoś się zainspiruje do małych balkonowych lub tarasowych zmian. Koszt jesiennej kompozycji w jednej donicy to ok. 21 zł - np. tej z pierwszego zdjęcia. Oczywiście, piszę o kosztach związanych z zakupem roślin, a nie donicy czy ziemi, bo te już miałam. 

Jesienne Linkowe Party trwa, więc zapraszam do wspólnej zabawy i zaglądania na inne blogi, biorące udział w naszym party :)

I tyle na dziś.
Pozdrawiam, życząc udanej niedzieli.
Anetta (Jamiolowo)

Share
Tweet
Pin
6 comments
 Uwielbiam robić czekoladowniki. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na jakimś blogu zza wschodniej granicy czekoladownik, od razu wiedziałam, że się polubimy. Pomysł sam w sobie uważam za genialny -połączenie pięknego opakowania, które można ozdobić, jak się chce, z pyszną czekoladą. Połączenie idealne -wrażenia estetyczne i smakowe, czyli 2in1 :) Pamiętam, że pierwsze 2 lub 3 czekoladowniki, powstały metodą prób i błędów. A to były za grube, a to za duże, aż wreszcie nabrały odpowiedniego kształtu i właściwych wymiarów. Teraz trochę ta moja miłość do tej formy przygasła, ale nadal lubię je robić. Nieraz zastanawiałam się nad tym, że przecież kartkę można zrobić szybciej i tak samo ozdobić, ale to nie jest to... Czekoladownik (zapewne ze względu na zawartość) ma jakąś magiczną moc.


Jesienne czekoladowniki

Lubię jesienne czekoladowniki, bo uwielbiam motywy i kolory jesieni. Z reguły wybieram, albo grzyby, albo dynie. Tych z grzybami powstało ok. 10 i ciągle mi mało. Kiedy tylko mogę wybieram, motywy z muchomorami, bo po prostu są śliczne. Zawsze w tych leśnych czekoladownikach jest mech lub gałązki "paproci". Listki, kulki, jakiś kwiatek -to standard. 
Ten czekoladownik ma nieco większy wymiar, bo w środku jest czekolada Lindt. Pan, który otrzymał go w podziękowaniu, za jakiś naukowy wykład, długo go oglądał i nie mógł się nadziwić, jak to jest zrobione ;) 



Botany Autumn


Papier wykorzystany do zrobienia czekoladownika pochodzi z kolekcji Botany Autumn od Fabriki Decoru. Uwielbiam te papiery za prostotę, naturalność i jakiś element niedopowiedzianej tajemniczości... Niestety, papier zniknął z naszych sklepowych półek, zapewne w związku z sytuacją wojenną na Ukrainie. Choć z drugiej strony sklep producenta działa i prowadzi sprzedaż wysyłkową praktycznie na cały świat.
Z papierów do scrapbookingu z pięknymi jesiennymi kolorkami i motywami od lat lubię naszą rodzimą kolekcję Jesienne liście od Galerii Papieru (teraz Paper Heaven). 
 Niestety, ostatnio musiałam kupić ją na Allegro, bo w sklepach z artykułami do scrapbookingu  już jej nie ma... Są jakieś inne, może też fajne, ale ja lubię właśnie tę kolekcję ;) I ostatnim moim odkryciem tegorocznej jesieni jest Flora book 3-Fall&Winter Edition od Mintay, gdzie znajdziecie całe mnóstwo cudnych muchomorków, dyń, liści i innych elementów do wycinania. Może to nie są najnowsze papiery, ale ubiegły rok jakoś całkowicie wypadł mi z życiorysu, więc mogłam jej nie zauważyć na sklepowych półkach... A Wy jakie macie ulubione papiery jesienne?


Zdjęcia robione na szybko na moim biurku w pracowni warsztatowej, więc nie za specjalne, ale teraz trochę bardziej się pilnuję i wróciłam do dawnego obrusiku z bawełnianą koronką na brzegach. 


I tyle na dziś.
Pozdrawiam,
Anetta (Jamiolowo)
Share
Tweet
Pin
10 comments
Newer Posts
Older Posts

O mnie

Moje zdjęcie
Anetta (Jamiolowo)
Zainteresowań mam wiele - lubię twórczość handmade, bo urzeka kolorami, wzorami, formami i nieograniczonymi możliwościami wyobraźni :) Ponadto czytam, bo lubię...
Wyświetl mój pełny profil

Translate

Kurs frywolitki

Kurs frywolitki

Tu jestem

  • Facebook
  • Instagram
  • Pinterest

Facebook

Jamiołowo

Wyświetlenia

Kategorie

  • decoupage
  • frywolitka
  • handmade
  • scrapbooking

Obserwatorzy

Archiwum bloga

  • ►  2025 (18)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2024 (11)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2023 (20)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (4)
  • ▼  2022 (25)
    • ▼  grudnia (3)
      • Zimowe zwierzaki ...
      • Śnieżynkowo i frywolitkowo
      • Kartki świąteczne z problemami
    • ►  listopada (3)
      • Urodzinowy czekoladownik
      • Frywolitka vs szydełkowanie
      • Zwierzaki rządzą...
    • ►  października (5)
      • Dynie, podsumowanie i planowanie
      • Dyniowo, kolorowo i szydełkowo
      • Dyniowy wianek - tutorial
      • Niedokończone sprawy...
      • Jesienne aranżacje
    • ►  września (8)
      • Magiczna moc czekoladownika...
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (18)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2020 (21)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2019 (28)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (1)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (4)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (53)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2017 (91)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (11)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (9)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2016 (95)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (72)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (10)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (7)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (7)
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Prawa autorskie

Wszystkie teksty , zdjęcia i projekty są mojego autorstwa. Nie wyrażam zgody na ich rozpowszechnianie i kopiowanie bez mojej wiedzy.

Najnowsze posty

Etykiety

handmade frywolitka scrapbooking kartka decoupage czekoladownik szydełkowanie album shabby chic vintage wielkanoc serwetka anioł dom styl rustykalny kurs frywolitki masa solna styl prowansalski biżuteria amigurumi grudniownik kurs kwiatowy kurs robienia albumu chusta wiklina papierowa książka krajki

Popularne posty

  • Kurs frywolitki od podstaw
      Frywolitka czółenkowa od podstaw Tak jak już wcześniej wspominałam, przygotowałam kurs frywolitki czółenkowej od podstaw dla osób, któ...
  • Wiosenny aniołek - kurs
    Niby jeszcze mamy zimę, ale chyba już większość z utęsknieniem wypatruje wiosny. Dlatego pomyślałam sobie, że pokażę takiego wiosennego anio...
  • Frywolitkowy koszyk z hortensjami
    Lato w pełni.  Hortensje w  rozkwicie. Uwielbiam je za te cudowne kolory i kształty. Dzisiaj pokażę malutki frywolitkowy koszyczek z szydełk...

***

***

Tu zaglądam...

  • Syndrom Kury Domowej
    Zimny maj........
    2 dni temu
  • Frywolitki, Tatting, Chiacchierino
    Serwetka Wiosna2025 - Spring2025 - okrążenie 18 - ostatnie
    3 dni temu
  • muskaan's T*I*P*S
    stop tatting
    4 dni temu
  • to co lubię ..
    Co mi w sercu gra?:)
    6 dni temu
  •  Le Blog de Frivole
    Vintage Galoon Pillow Case
    1 tydzień temu
  • Kołderkowe kwadraciki i nie tylko
    Po przerwie z ptaszkami
    5 tygodni temu
  • Obrazy haftem malowane u Agnieszki
    376. Szkatułka
    1 rok temu
  • My garden - my life
    Karteczkowo ponownie.
    2 lata temu
  • タティングレース便り ~アトリエ さかみち~
  • Moje, splocikowe oczka - lewe, prawe i...
  • Splecione nitki i słowa
  • Tatting by the Bay
Pokaż 10 Pokaż wszystko

Klauzula dot.RODO

Administratorem danych osobowych jest autor bloga Jamiolowo –Anetta Liszkowska. Dane podane w formularzu kontaktowym zostaną przetworzone w celu udzielenia odpowiedzi na zapytanie (link do Polityki prywatności).

Coś prostego

Coś prostego

Małe dekoracje

Małe dekoracje
facebook Twitter instagram pinterest bloglovin

Created With By ThemeXpose & Blogger Templates